Chyba jeszcze jesteśmy na wakacjach. Podobnie jak przed rokiem, nie możemy wejść w swój rytm meczowy w pierwszych spotkaniach.
Dzisiaj niby wszystko grało. Znowu najważniejsza strefa boiska, czyli środek, należała do nas i znowu nic z tego nie wynikało. Zabrakło dokładności w ofensywie, pełnej komunikacji na całej szerokości boiska, do tego - niestety - doszły błędy w obronie, która jeszcze nie funkcjonuje jak powinna (w ubiegłym sezonie jedynie Chełmża miała mniej straconych bramek od nas).
Staraliśmy się prowadzić otwartą grę, co narażało nas na kontry. Przeciwnik dysponował szybkimi skrzydłowymi, których nie udało się odciąć od podań, a z którymi zupełnie nie mogły sobie poradzić nasze boczne obrończynie.
Niepotrzebnie stracone dwie bramki w pierwszej połowie ustawiły mecz już do końca. Autorem pierwszej był niestety sędzia, nie odgwizdując faulu na interweniującej Kaśce, która popchnięta upadła i wypuściła piłkę z rąk. Notabene - w drugiej połowie, przy identycznej sytuacji w drugą stronę, gwizdek zabrzmiał od razu. Może nasze bramkarki powinny nauczyć się bardziej artystycznie upadać? Drugiego gola straciliśmy po rzucie wolnym. Dobrze wykonany w samo okno, Kaśka czubkami palców jeszcze próbowała wypchnąć piłkę z bramki, nie sięgnęła. To, że w momencie wykonywania wolnego przeciwniczki z impetem wpadły w nasz mur, można już pominąć. Gwizdek się zaciął... Dużo było jeszcze sytuacji, kiedy arbiter chyba pragnął zobaczyć wreszcie krew albo usłyszeć trzask pękającej kości. Może ja się nie znam, może przepisy się zmieniły, ale nie był to najlepszy występ tego pana.
Po przerwie dwie zmiany, ustawienie bardziej ofensywne i wynik się zmienił za sprawą Józi. Na nieszczęście parę minut później fatalny błąd obrony i straciliśmy trzecią bramkę. Z kolejnej kontry wpadła czwarta, ale o dziwo nie podcięło to nam zupełnie skrzydeł i w tym fragmencie gry przeważaliśmy. Przeważaliśmy już do końca, zabrakło szczęścia. Rozmiar porażki zmniejszyła Klaudia z podania Michaliny. Potem świetne podanie od Józi, znowu Grodzka sam na sam, niestety prosto w bramkarkę. Później jeszcze raz tuż obok słupka, Bukoś chwilę potem to samo, Józia z dystansu minimalnie obok spojenia. Zaczęliśmy grać wreszcie piłką na całej szerokości boiska, niestety, to już była końcówka meczu.
Przegrywamy kolejne spotkanie, które można było rozstrzygnąć na naszą korzyść.
Gratulujemy przeciwniczkom powrotu na fotel lidera, a naszej całej drużynie należą się wielkie słowa uznania za walkę do końca i pozytywną energię w zespole mimo niekorzystnego obrotu spraw. Otrząsamy się szybko, za tydzień jedziemy do Białych Błot po trzy punkty i wracamy do walki o awans!
Wartość drużyny mierzy się nie zwycięstwami, a porażkami. Dziewczyny, jesteście bezcenne!
Gwiazda-Kania Toruń - GOKSiR Start Pruszcz 2:4 (0:2)
Kaśka - Daria, Laskoś, Madzia, Marca (Wojowniczka) - Ksw (Michalina), Ewka (Bukoś) - Józia, Witek, Julka - Grodzka oraz Zuzka, Pati, Maja i Ada
Przy okazji - stu meczów z czystym kontem i tysiąca udanych interwencji dla Zuzki, która dzisiaj skończyła 14 lat!